sobota, 14 listopada 2015

Rozdział 2

Krocząc wąskim, ciemnym korytarzem jedna z kobiet, licznych w tym budynku, przepełniona była nadzieją, jednocześnie obawiając się, że może utracić jedną z nielicznych dobrych rzeczy, jakie spotkały ją w życiu. Miłość, którą odczuwała, była czymś, czego na pewno się nie spodziewała, a która pojawiła się znikąd, burząc dotychczasową harmonię. Kiedy stanęła przed brązowymi drzwiami, zapukała w nie lekko, po czym weszła do środka i ujrzała kogoś. Jedna osoba, mężczyzna, który nie zdawał sobie sprawy, iż tak wiele uczynił.
Na jej widok uśmiechnął się, pokazując swoje równe, białe zęby, nie ukrywając przy tym dołeczków w policzkach, które zawsze temu towarzyszyły. Wyciągnął dłoń, chwytając drobne, delikatne palce dziewczyny i przyciągnął ją do łóżka, na którym położyła się, układając w dobrze jej znanym miejscu.

Dni mijały, a liczba obrazów rosła. Spotykali się coraz częściej, rozmawiali, jedli wspólnie posiłki. I chociaż po tak krótkim czasie, jakim się znali, stali się nie rozłączni. A inni tylko patrzyli, mogli podziwiać i wzdychać na ich widok, jednocześnie zazdroszcząc im tego co mieli, czegoś pięknego i tak czystego, jak niejeden kryształ istniejący na tym świecie. Jednak życie nie zawsze jest proste. Zdarzają się też tacy, którzy z zazdrości są wstanie zrobić wiele różnych, niemiłych rzeczy. Dlatego trzeba uważać, wybierać dobre, odpowiednie drogi, jakie niesie nam życie, bo łatwo jest z niej zboczyć, pójść inną ścieżką.

Kolejne noce, kolejne godziny, podczas których obydwoje pracowali, jednocześnie patrząc na siebie, rozumiejąc się bez słów. W pewnej chwili kobieta zerwała kontakt wzrokowy, zamykając delikatnie oczy, wyrównując oddech. Artysta, rysując ciągle obraz, kiedy spojrzał na swoją modelkę, zastygł w bezruchu, delektując się widokiem. Aby uchwycić moment, rysował dalej, marszcząc przy tym lekko brwi, myśląc intensywnie. Nie czuł rąk, ramiona bolały go od niezmiennej pozycji, jednak nie przejmował się tym; nie mógł. Kiedy ukończył pracę, przyjrzał się temu, co stworzył, i był zachwycony. Odłożył wszystkie narzędzia, jednocześnie podpisując się w rogu swoimi imieniem i dodając tytuł. Sen anioła, to jedyne i prawidłowe określenie tego, co widział i starał się przelać na płótno. Podszedł do biurka, włączył radio, z którego wydobywała się cicha, wolna melodia, wytarł ubrudzone dłonie o specjalnie przygotowany materiał do tego i zgasił lampkę znajdującą się na regale. Jedynym oświetleniem były teraz małe lampki oświetlające łóżko, na którym leżała Julia. I chociaż myślał, ze spała, mylił się.

Wyczuwając zmianę oświetlenia, otworzyła oczy, przyglądając się Patrykowi. Spokojnym wzrokiem śledziła każdy jego ruch, a kiedy odłożył ścierkę na swoje miejsce, spojrzenie skrzyżowało się z jej. Chłopak uśmiechnął się, jednocześnie robiąc coś, co do tej pory nie robił, lub coś, czego jeszcze nie dostrzegła. Spojrzał na jej usta. Nieświadoma swoich czynów delikatnie zagryzła wargę, tym samym skupiając uwagę mężczyzny właśnie na niej. Było to tak nagłe, że przestraszyła się i speszona wstała, odwracając się do niego plecami. Poprawiając poduszki, nie usłyszała kroków zbliżających się do niej oraz dłoni splatającymi się z jej własnymi. Wyczuwając ciepły oddech na swojej szyi, delikatnie oparła się plecami o masywne ciało, delektując się tym, co właśnie się działo. Dzięki dzielącej ich różnicy wzrostu, Patryk schylił się nieznacznie, przysuwając się do szyi Julii, wdychając zapach jej skóry, w tym samym czasie obejmując ją delikatnie w pasie. Stali tak bez ruchu, wyrównują swoje oddechy, zdając sobie sprawę z tego, że to, co czuli, jest prawdziwe i co najważniejsze, obustronne. Delikatnym ruchem uniósł rękę dziewczyny, tym samym obracając ją twarzą do siebie, przysuwając, nacierając na nią swoim ciałem. Julia delikatnie uśmiechnęła się, na co on odpowiedział tym samym.
Obydwoje nawet nie zauważyli, kiedy ich ciała poruszały się w rytm muzyki lecącej z radia. Julia zamknęła oczy, wtulając się, będąc otoczona silnymi ramionami. Nic więcej nie potrzebowali, niczego nie szukali, bo to, co chcieli znaleźć, mieli właśnie przed sobą. Delikatne kroki, kiedy zaczęli wirować po parkiecie. Taniec zmysłów, ciał, coraz bardziej zbliżał ich do siebie. Wpatrywali się w siebie, ucząc na pamięć rysów i szczegółów, zapachu skóry... Gdy wskazówki zegara podążały swoją drogą, oni jakby utknęli w jednym momencie, odcinając się od świata zewnętrznego, które toczyło się swoim torem, a tych dwojga zupełnie to nie obchodziło. Piosenka kończyła się, a oni tańczyli dalej. I chociaż takt muzyki stawał się coraz wolniejszy, ich ruchy zostały spowolnione, to jednak tańczyli dalej. W radiu zapanowała cisza, która dla innych była kolejną melodią, a ich nowym początkiem czegoś niezwykłego.

***

Dni i noce mijały w spokojnej harmonii, liczba obrazów rosła, wspólny czas coraz bardziej zbliżał ich do siebie, kiedy wszystko zdawało się być na dobrej drodze.

Właśnie, zdawało się.

Sobota to czas, kiedy młodzi wychodzą na spacery, spotykają się ze znajomymi. Czas na odpoczynek, ale także na dobre wiadomości. Uśmiechnięta dziewczyna, z przepasaną opaską we włosach, biegnie korytarzem do stołówki, gdzie czeka na nią pewna osoba. W ręku trzyma zwiniętą gazetę zgiętą na pół, w której przeczytała bardzo ciekawy artykuł. Była już w progu pomieszczenia, gdy niespodziewanie zderzyła się z jakąś osobą.

- Ał! – krzyknęła, upadając na podłogę, a silny ból rozszedł się po pośladkach.

Gazeta wypadła jej z rąk, lądując na zimnej posadzce, gdzie poszczególne strony wysunęły się z szeregu.

- Przepraszam, nie zauważyłem cię. – Spojrzała w górę, gdzie spostrzegła wyciągniętą rękę w swoją stronę.

Wysoki brunet o gęstych, czarnych włosach uśmiechał się i ze wszelkich sił starał się, aby jego wzrok przypominał skruchę.

- Nic się nie stało. – Wstała, nie przyjmując jego ręki i zaczęła zbierać gazetę.

- Pozwól. – Pochylił się. – Pomogę ci.

Zebrali kartki, próbując poukładać je w odpowiedniej kolejności.

- Dziękuję. – Wygładziła swoje włosy, chcąc, żeby wróciły do porządku. - Jestem Julia. – Podała mu rękę.

- Robert. – Uścisnął delikatne dłoń i podał ostatnią ze stron. – Miło mi – odpowiedział.

Z kolei pewna osoba będąca w stołówce przyglądała się całemu zajściu, marszcząc brwi. Sam był zdziwiony, że mógłby czuć się zazdrosnym.

Nie oszukuj się, przecież to piękna kobieta, myślisz, że tylko ty zwróciłeś na nią uwagę?, pomyślał.

Wstał, szybko podszedł do tej dwójki, patrząc, jak trzymają się za ręce. Stanął za dziewczyną, uważnie obserwując intruza.

- Julia? – Usłyszała głos za plecami, a kiedy się odwróciła, napotkała dziwny wzrok Patryka.

- Już idę – wymamrotała, pośpiesznie spoglądając na Roberta. – Mi też było miło, na razie.

Ruszyli w głąb stołówki, kiedy na ramionach dziewczyny znalazła się ręka Patryka, dając znak nowo poznanemu chłopakowi, że ta kobieta jest tylko jego. Lecz kiedy Patryk znów powrócił myślami do Julii, nie zauważył chytrego uśmiechu pojawiającego się na twarzy Roberta.

***

- Zobacz! – Rozłożyła na stole gazetę, otwierając na określonej stronie. – Ogłaszają konkurs dla młodych artystów – powiedziała podekscytowana. – Nagrodą jest stypendium oraz przyjęcie na studia do jednej z lepszych uczelni malarskich! – Spojrzała na niego błyszczącymi oczami. – Patryk, to jest dla ciebie ogromna szansa.

- Patryk?

Szansa

Każdy liczy w życiu na szczęście, szuka swojej szansy, aby łapać ją i korzystać z niej jak najdłużej. Jednak kiedy Patryk spojrzał na dokładny opis ogłoszenia, jedna rzecz mu się nie spodobała. Osoba, która wygra konkurs lub znajdzie się w pierwszej trójce, będzie mogła wyjechać na studia, oddalone od domu dziecka o trzysta kilometrów, niszcząc całkowicie swoje wcześniejsze plany. Oferta była naprawdę kusząca, a on, jeśli miałby z niej zrezygnować, byłby głupcem. Jednak czy wyjazd z dala od niej też można nazwać głupotą?

Jeszcze nigdy nie rozmawiali o tym, gdyż brakowało okazji, bo jeszcze nigdy nie usłyszał od niej żadnych wyznań, konkretów. Jednak podświadomie czuł, że to, co jest między nimi, można uznać za trwałe i piękne. Niedługo będzie musiał wyprowadzić się z domu dziecka i zacząć pracę, którą już wcześnie sobie upatrzył. Znalazł też małe mieszkanie i chociaż nie było może tak duże, jakby chciał dla niej mieć, na razie musiał się tym zadowolić. Przecież miał rok na to, aby dorobić się czegoś większego, tak aby Julia z nim zamieszkała. A ten konkurs, studia, oczywiście też były świetnym pomysłem, lecz jak miałby cieszyć się z tych studiów, skoro byłby sam?

- Mówię ci, to dobry pomysł, musisz wziąć w tym udział, zrób to dla mnie. – Ścisnęła jego dłoń, spoglądając głęboko w oczy.
Spojrzał na Julie, przyglądając się jej twarzy. Pomimo tego że miała opaskę, pojedyncze loczki wydostały się spod niej, delikatnie burząc ład w jej włosach. Pomyślał, że to wszystko, co mógł osiągnąć dzięki konkursowi, nie jest mu potrzebne, bo to, czego pragnie, jest właśnie przed nim.
Jednak po długiej dyskusji wysłał wraz z Julii jeden z obrazów, chociaż Patryk nie był do końca zadowolony, uważając, że Julia była zbyt uparta. Wiedział, że chce dla niego jak najlepiej, chociaż sam zdawał sobie sprawę, iż wyjazd nie jest dobrym pomysłem. 
Nadal uważał, że najlepszym obrazem był pierwszy portret Julii, lecz uznawał go za bardzo osobisty, a Julia z kolei uważała, że wszystkie są do siebie podobne. To jeden jedyny raz, kiedy mieli odmienne zdania.

***

Zbliżał się szczególny dzień, chociaż tak ciężko ukrywany przez jedną osobę. Julia chodziła nerwowo przez ostatnie dni, starając się nie wspominać nic na ten konkretny temat, a kiedy wstała pewnego ranka, z nerwów rozbolał ją brzuch. Dziś obchodziła urodziny. Nie lubiła tego dnia, bo zawsze, jak była mała, modliła się do Boga, aby znalazł jej rodzinę, ale rodziny nigdy nie dostała. Szukała osób, które by ją pokochały. Kilka lat później przestała się modlić, bo pomimo że tego nie mówiła, przestała już wierzyć, że stanie się cud.

Wstała leniwie, powoli zbliżając się do szafy, gdzie wyjęła ręcznik i ruszyła do łazienki. Gorący prysznic zmęczył ją, choć kiedy przekręciła kurek na zimną wodę, od razu stała się ożywiona. Nie doskwierało jej zimno. Wręcz przeciwnie, czuła się rześko. Z mokrymi włosami i w samym ręczniki skierowała się korytarzem do swojego pokoju. I tam znalazła niespodziankę. Podeszła pod drzwi i wzięła do rąk złożoną kartkę z napisem Julia oraz małe pudełeczko podsunięte pod sam brzeg progu.

Spotkamy się wieczorem, Patryk.

Posmutniała, bo mimo że ukrywała swoje urodziny, miała nadzieję, iż spędzi ten dzień z Patrykiem. Planowała nawet wspólny wypad, a teraz nie wiedziała, co sama ze sobą pocznie.

Co ja będę robić?, pomyślała.

Otworzyła małe czerwone pudełeczko i znalazła tam czerwoną różę wykonaną z papieru, wyglądającą prawie jak żywa. Rozszerzyła oczy ze zdumienia, bo to wyglądało naprawdę ślicznie. Przycisnęła kwiat do serca, jednocześnie starając się, aby go nie zniszczyć.

Patryk!

Trudno było jej to przyznać, ale swój czas poświęcała tylko Patrykowi. Czekała aż porozmawiają szczerze o planach na przyszłość, bo zdawała sobie sprawę, że niedługo będzie musiał opuścić dom; martwiła się tym, gdzie może się wyprowadzić. Oczywiście nie chciała żeby ją opuszczał, jednak pragnęła jego szczęścia. Dlatego zmusiła go do wysłania obrazu na konkurs.

Może chociaż jemu się poszczęści, pomyślała.

Zrezygnowana weszła do pokoju i zamknęła się, kładąc z powrotem do łóżka.

***

Rzadko chodził na zakupy, nie lubi wtapiać się w tłum, wolał się trzymać na uboczu. Jednak teraz wiedział, że musi to zrobić, lecz nie zdawał sobie sprawy, że znalezienie czegoś odpowiedniego może być takie trudne. Miał kilka pomysłów. Perfumy, kwiaty, biżuteria. Chodził po wszystkich możliwych sklepach, lecz nic mu nie pasowało. Prosił o pomoc panie pracujące w sklepie, jednak i to nie pomogło. Wszystko nie miało tego „czegoś”. Czekał na moment, gdy spostrzeże jakąś rzecz i pierwszą myślą będzie: „muszę to mieć”. Zwiedził całe centrum handlowe, kiedy ostatnim sklepem okazał się sklep oddzielny pawilonami. Kiedy tam wszedł, uderzył go mocny zapach różnych zapachów pochodzących od ozdobnych świec. W tym sklepie znajdowało się wszystko, co powinno spodobać się kobietom, dlatego też liczył, że znajdzie coś dla Julii. Znalazł słodkie pluszowe misie, ale uznał, iż to nieodpowiednie na prezent, kubki z napisami też odpadały. Dopiero po chwili spojrzał na górne półki, gdzie znajdowały się te droższe rzeczy, i ujrzał przepiękną brązową ramkę z pozłacanymi rogami.

To jest to, pomyślał.

Nie czekając na inne możliwości, chwycił ramkę i udał się do kasy. W końcu przydały się pieniądze ze sprzedaży obrazów. Pani ekspedientka pakowała prezent w ozdobny papier, a Patryk rozglądał się, spostrzegają w oddzielnej półce delikatny łańcuszek z przepięknym motylkiem przyczepionym do niego. Sprzedawczyni cierpliwie czekała na jego decyzję, pomogła się zdecydować. Z szerokim uśmiechem wyszedł ze sklepu, niosąc w ręku zapakowane upominki.

***

Była już późna godzina, kiedy ostatnie poprawki zostały nałożone na obrazek. Starał się  idealnie odzwierciedlić pierwszy portret Julii, nieznacznie zmieniając, aby zmieścił się w granicach ramki. Skończył pracę, odłożył narzędzia i ruszył do łazienki. Po kilku minutach umyty, w czystym ubraniu skradał się pod drzwi Julii. Jak najciszej, aby nie robić żadnych hałasów, położył pod drzwiami czerwoną różę kupioną dużo wcześniej. Zapukał do drzwi i uciekł, chowając się za rogiem. Spoglądając ukradkiem, obserwował minę Julii, zmieszanej całą sytuacją. Miał tylko nadzieję, że będzie w dobrym humorze. Zdawał sobie sprawę, że nie była z nim cały dzień i o to mogła mieć żal, lecz postanowił to odrobić dziś wieczorem.

- Patryk? – zapytała, rozglądając się po całym pomieszczeniu. – Patryk? – powtórzyła.

Żadnego odzewu, szelestu, dźwięku. Zmarszczyła delikatnie brwi, kiedy udała się ponownie do pokoju. Z hukiem zamknęła drzwi, a echo rozeszło się po korytarzu.

Ups, pomyślał.

Nie chciał, żeby całkowicie straciła cierpliwość, dlatego wyszedł z ukrycia i ruszył do drzwi. Wyjął łańcuszek i z wyciągniętą ręką stanął przed drzwiami, tak że ciało miał ukryte, a jedynym, co mogła zobaczyć po wyjściu z pokoju, zdawał się motylek zwisający z jego dłoni. Zapukał delikatnie i czekał, czekał, czekał…

Wykonał tę czynność ponownie, lecz nadal nikt nie wychodził. Postanowił przestać i czekać, bo w końcu nie wytrzymałaby, musiała wyjrzeć. Kobieta była za bardzo ciekawska, musiała w końcu zobaczyć, kto się tak dobija.

Czekał dokładnie minutę. Ręka zaczęła go minimalnie boleć, kiedy klamka od drzwi powoli zjeżdżała coraz niżej pod naciskiem. Z ramką w ręku starał się zakryć buzię, aby nie wybuchnąć śmiechem i nie zepsuć całej zabawy. Już widział delikatne loki brązowych włosów, kiedy usłyszał ciche westchnienie.

Och!

Delikatnie ręką sięgnęła po łańcuszek, zabierając go z dłoni. Już chciał zobaczyć jej minę, kiedy niespodziewanie ktoś uderzył go w ramię.

- Nigdy więcej nie zostawiaj mnie na cały dzień samej! – Napastnik, a raczej napastniczka, krzyknęła, rzucając mu się w ramiona.

- Przecież dziś są twoje urodziny, musiałem się do tego przygotować – powiedział, spoglądając w jej twarz i uśmiechając się. – Wszystkiego najlepszego, Julio.

Odwzajemniła uścisk, a kiedy myślała, że pocałuje ją w usta, musiała pocieszyć się tylko delikatnym muśnięciem w policzek.

- On jest śliczny, dziękuję – uśmiechnęła się. – Nie musiałeś tego wszystkiego robić, naprawdę.

- Wiem, ale chciałem. Zresztą – Wyciągnął ostatni prezent z za pleców – to jeszcze nie wszystko, proszę.

Obrazek przedstawiał Julię znajdującą się przy oknie, z głową opartą o szybę, ale skierowaną w stronę artysty. Uśmiechała się, a jej uśmiech był piękny, czyli taki, jaki na zawsze pozostał mu w sercu. Czarna suknia wiązana na szyi idealnie spływała po jej ciele i sięgała kolan. Jednak to nie wszystko. Na jej twarzy znajdowała się piękna, czarna maska. Dzięki niej jej postać była tajemnicza.
Julia często zastanawiała się, skąd on tak idealnie umiał rysować kobiety, te wszystkie stroje, lecz wolała poczekać z tym tematem. Na razie przyglądała się prezentom i była najszczęśliwszą osobą na świecie.

- Czy mógłbyś? – Podała łańcuszek, a chłopak odgarnął włosy na jeden bok, zapinając swój upominek na szyi dziewczyny. – Dziękuję raz jeszcze. – Przytuliła się ponownie w Patryka, chowając twarz w jego szyję. – Za to, że jesteś – Zanurzyła dłonie w jego gęste włosy – tutaj, ze mną, i sprawiasz, że jestem szczęśliwa. – Pocałowała go w szyję.

Patryk przymknął oczy, hamując się przed oddaniem tej przyjemności. Chciał stać z nią tak całą wieczność, lecz zaplanował jeszcze wiele atrakcji na dzisiejszy wieczór, a Julia pieszcząca go w szyję mąciła mu całe plany oraz umysł.

- Cieszę się, że jesteś szczęśliwa. – wyszeptał i schował jej dłonie w swoich rękach, odsuwając ją delikatnie. – A teraz weź kurtkę, wychodzimy.

- Dokąd? – zaciekawiła się.

- Zobaczysz – odpowiedział z łobuzerskim uśmiechem.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz