Kilka lat później …
Głośny hałas samochodów, kłótnie poszczególnych
kierowców, z których jeden z nich przejechał na czerwonym świetle, wymuszając
tym samym pierwszeństwo, powodując wypadek. Coraz większy korek denerwował
prowadzących, którzy nie mieli jak przejechać. Krzyki, wrzaski nie pomagały, a
wręcz przeciwnie. Sytuacja stawała się coraz bardziej napięta. Dopiero przyjazd
policji uspokoił sytuację, doprowadzając wszystko do porządku. Samochody
pojedynczo ruszały, ruch był coraz większy, emocje opadały. Cała sytuacja
wracała do normy, ludzie przechodzili na drugą stronę ulicy, rozmawiając i
dyskutując na różne tematy. Żółte samochody co chwilę przejeżdżały przez
skrzyżowanie, wożąc swoich klientów na umówione spotkania. I w jednej z nich
siedziała kobieta, delikatnie masując swój wyraźnie już zaokrąglony brzuch,
uśmiechając się i ciesząc, że jej dziecku nic nie grozi. Wypadek, jaki miała
tydzień temu, gdy poślizgnęła się na mokrej podłodze, zmartwił wszystkich, a
szczególnie ją i ojca dziecka.
Teraz jechała do wydawnictwa, w którym zaczynała swoją
pierwszą pracę i była umówiona na spotkanie. Czekała, aby podzielić się dobrą
nowiną.
***
Dawid, ojciec jej dziecka, od dwóch miesięcy także
narzeczony, jak zawsze o tej porze siedział na spotkaniu rady wydawnictwa.
Spotkali się cztery lata temu, kiedy odbywała praktyki w jednej z miejscowych
gazet w Nowym Jorku.
Dziennikarstwo. Nie wiadomo, dlaczego wybrała ten
kierunek. Impuls, który pokierował jej życiem i był trafny. Ciężki okres miała
już za sobą, zamykając definitywnie rozdział wtedy, kiedy po roku nadal nie
otrzymała żadnych wiadomości o Patryku. Wtedy też musiała opuścić osoby,
które zdążyła poznać przez czas, jaki przebywała w nowym domu dziecka. Kiedy
zaczęła studiować, musiała znaleźć pracę, opłacając wszystkie rachunki. Dopiero
teraz dowiedziała się, że wszystko kosztuje, nie ma nic za darmo. Ale jej się
udało. Dostała się na praktyki, co nie było łatwe, jednak za bardzo pracowała
na to, aby tak po prostu sobie odpuścić. Kiedy weszła do redakcji, zaczerpnęła
powietrza. Wiedziała, że to jest to, jej życie. Całe dnie spędzała w redakcji,
czytając artykuły, notując to, co mówili jej koledzy. Kątem oka widziała szefa
kręcącego się po redakcji. Dopiero po dwóch tygodniach podszedł do niej i
zaproponował napisanie samodzielnego tekstu. I mimo że był to temat niszczenia
środowiska przed ludzką głupotę, nie poddawała się i bardzo ciężko pracowała.
Spędzała wieczory w pracy, gdzie prawie wszyscy już dawno byli w domach. Jednak
każdy wieczór odbywał się w towarzystwie Dawida, szefem, zamkniętym w swoim
biurze, który pewnego wieczoru wyszedł z niego i przyniósł pewien smakołyk
zrobiony przez jego matkę. I działo się tak coraz częściej. Wspólne wieczory w
redakcji, podczas których Dawid pomagał jej, krytycznie oceniając teksty,
równocześnie doradzając coraz to nowe rzeczy. Praktyki przerodziły się w
półetatową pracę, zapewniając dodatkową pensję. Dni mijały, kiedy redakcja
stawała się jej całym życiem, a Dawid coraz większą jego częścią. Wszystko
układało się po jej myśli, kiedy dotarła do niej niepokojąca wiadomość. Dawida przenoszono. Zmartwiła się tym, chodziła smutna, zamyślona.
Przebywając na zebraniu, była zupełnie gdzie indziej.
Nie uszło to uwadze Dawida, który stawał się coraz ważniejszy dla niej. Nie
wiedziała, co z tym zrobić, zdawała sobie sprawę, że uczucia są skierowane
tylko w jedną stronę, dlatego nie robiła sobie większych nadziei.
Odetchnęła z ulgą, kiedy Dawid zakończył zebranie,
omawiając następne wydanie, nad którym właśnie toczyli dyskusję. Spojrzała na
szefa, który, tak samo jak ona, patrzył się na nią. Chciała z nim porozmawiać,
jednak bała się. Doświadczenia z jej życia nauczyły ją, żeby pochopnie nie
okazywać swoich uczuć. Dlatego uciekła przed jego wzrokiem, praktycznie
wybiegając z sali, co nie uszło uwadze innym osobom. Bo oni tylko na siebie
spoglądali, rozumiejąc sytuację po tym, jak Dawid powiedział szybkie
„przepraszam” i podążył za nią. Uśmiechali się, bo od dawna to widzieli i
zdawali sobie sprawę, że coś wisi w powietrzu.
Otwierała kolejne drzwi, zbiegając ze schodów. Wybrała
je zamiast windy, gdzie nie miałaby czym oddychać. Wydostała się na zewnątrz,
biorąc głęboki wdech, sprawiając, że jej równowaga wracała do normy. Ale serce
stanęło, kiedy usłyszała swoje imię.
- Julia!
Stała jak sparaliżowana, nie mogąc się ruszyć, a tym
bardziej odwrócić. Czuła, że się do niej zbliża i nie miała pojęcia, co mu
powiedzieć, jak wyjaśnić swoje zachowanie.
- Przepraszam, musiałam zaczerpnąć świeżego powietrza.
– Poczuła oddech na swoim karku, kiedy mężczyzna oddychał szybko po biegu.
Zrobiła krok do przodu, oddalając się od niego, lecz on podążył jej śladem.
- Uciekasz przede mną. – Był wyraźnie zły.
- Nieprawda, nie uciekam.
- Ależ tak – uśmiechnął się, okrążając i stając do
niej przodem. – Jesteś na mnie zła, bo wyjeżdżam, tak?
Przyglądał się uważnie, czekając na jej odpowiedź.
Jednak Julia nie wiedziała, co odrzec. Wyznać prawdę i znów się sparzyć? Bo to,
co już minęło, zawsze zostawia jakiś ślad na naszej psychice, bliznę w naszym
sercu. Dlatego bała się, uciekając przed jego wzrokiem, przed spokojnym życiem,
które prawdopodobnie miałaby z nim. Stworzyłaby szczęśliwą rodzinę, urodziła
trójkę dzieci, miała ogródek za domem z altanką i cotygodniowy grill z całą
rodziną.
- Nie, to bardzo dobrze, że wyjeżdżasz. Cieszę się z
twojego awansu. – Oczy stały się szkliste, oddech nierówny. – Po prostu będę
tęsknić – zapewniła. Złapał ją mocno za ramiona i mocno potrząsnął.
- Tylko tyle? Będziesz tęsknić? Czy ty tego, Julio,
nie widzisz? – zapytał. – Wszyscy się domyślają, ale ty nie. Dlaczego?
- Nie, nie rozumiem…
- Kocham cię, dlatego cały czas siedzę w milczeniu,
nic nie robię, bo czekam na twój ruch. Ale ty ciągle milczysz, jakbyś broniła
się przed tym, przede mną. Dlatego jeszcze bardziej mnie to denerwuje. Dlatego
odpowiedz jeszcze raz, czy będziesz tylko tęsknić?
I wtedy zrobił to. Nie był wcale delikatny ani
powściągliwy. Jego wargi okazywały złość, spowodowaną zachowaniem Julii,
krzyczały, że nie mają już sił i błagały, o jakąkolwiek odpowiedź, bo życie w
niepewności męczyło. Pojedyncza łza zostawiła ślad na jej policzku, a ciało
przeszył gwałtowny wstrząs, bo wiedziała już, że wizja szczęśliwej rodziny jest
realna, tylko wystarczy po nią sięgnąć.
***
Żółty, czerwony, niebieski. Sterty obrazów zwiniętych
w jeden mały papier, porozrzucane po całym pomieszczeniu. Kolejny pędzel z
farbą pękł na pół, kiedy artysta starał się skupić na pracy, która ostatnio nie
szła najlepiej. Zmęczony całodniowym malowaniem wstał i podszedł do barku z
alkoholem. Nie oszczędzał mocnych trunków, szukał ukojenia. Mimo tak odległego
czasu wspomnienia napływały, a on dławił się tym, że nie mógł normalnie żyć.
"Kochać to czekać na kogoś bez względu na to czy przyjdzie czy
nie."
Ze szklanką ręku wyszedł na taras, gdzie widok
panoramy Manhatanu, dzielnicy biznesmenów i maklerów, tętnił życiem. A on
cieszył się, że teraz jest sam. Jednak jedno spojrzenie na dłoń, gdzie lśniła
złota obrączka, uświadomiło go ponownie o życiowym błędzie, jaki popełnił.
Pomyślał o swojej pracy, która była jego życiem, jednak coś zakłócało tę
równowagę.
Kate, sławna top modelka od roku była jego żoną. I tak
jak on, miała trudne dzieciństwo, lecz nie tak brutalne jak Patryka. Wiele w
życiu przeszła, jednak mimo to udało jej się spełnić swoje marzenie. W wieku
siedemnastu lat jej twarz była na najlepszych okładkach gazet, została
wizerunkiem różnych kosmetycznych firm, brała udział w pokazach mody. Lecz
jeden niefortunny wypadek sprawił, że musiała zrezygnować z marzeń. Poważna
kontuzja kolana przekreśliła jej szansę noszenia wysokich obcasów, lecz
walcząc, utrzymała się na rynku. I pewnie w tym monecie była na kolejnym
bankiecie, poznając nowych ludzi, robiąc to, co kochała. Przyjęcia. Błyszczała
przy wszystkich, przyćmiewając swoją urodą inne kobiety. Była miła, piękna i
kochana, ale co z tego?
Brakowało między nimi tego, co powinno być w każdym
prawdziwym małżeństwie. Miłości.
Zrezygnowany przechylił szklankę, opróżniając
zawartość. Jeszcze chwilę potrzymał ją w ręku, po czym odstawił na parapet i
wszedł do środka. Wzrokiem przeczesał pomieszczenie, zapalając lampkę w
sypialni. Wszystko to, co widział, dobierała Kate, on tylko płacił. Po wygraniu
konkursów w czasie studiów otrzymywał setki propozycji współpracy, zlecenia
obrazów. Mając już taką sumę na koncie, mógł żyć w dostatku przez kilka długich
lat. Lecz on malował dalej, miał swój cel. Czekał na odpowiedni moment,
wystawę, o której będą wiedzieli wszyscy, a ona na pewno to zobaczy.
Pewnie
zastanawiacie się, o co chodzi?
Niczego tak nie pragnął, jak ponownego portretu „Damy w masce”.
Tak, „Dama w masce” znajdowała się w specjalnym miejscu, w jego pracowni, czekając, aż
kolejne pojawią się w kolekcji. Próbował wiele razy narysować kopię, lecz nigdy
nie odzwierciedlała ona tego, co oryginał. Jego kolejna wystawa była
przesłaniem w jej kierunku, w której prosił ją, aby do niego wróciła ten
ostatni raz. Nie wiedział, gdzie się znajduje, lecz od czego jest reklama?
Po pewnym czasie rozmyślanie przerwał odgłos
otwieranych drzwi. Chwilę potem jego wzrok natrafił na Kate.
- Ciężka praca? – zapytała, przekrzywiając głowę,
patrząc swoim głębokim spojrzeniem.
- Jak widać, nie wychodzi mi ostatnio.
- Chodź, musimy odpocząć - uśmiechnęła się, pokazując
piękny uśmiech, na który każdy mężczyzna by się skusił.
Gorąca kąpiel w jacuzzi, zapachowe świeczki rozłożone
po całej łazience stwarzały romantyczny nastrój. Nabrał małą ilość balsamu do
kąpieli, rozmasowując na jej dłoniach. Opierała się o jego plecy, pokazując tym
samym świetne ciało.
Czy był zadowolony?
Tak.
Czy był szczęśliwy?
Tak.
Czy był zakochany?
Nie.
"W chwili, kiedy zaczynasz zastanawiać się, czy kogoś kochasz,
przestałeś go już kochać na zawsze."
I tu właśnie był problem. Patrzył na tę kobietę
bawiącą się w jacuzzi, piękną i szczęśliwą, przeklinając samego siebie za to,
jakim jest głupcem. Zamiast pozwolić jej odejść, dać możliwość odczucia
prawdziwej miłości, trzymał ją przy sobie, jako jedyny lek na jego
nieszczęście. Tak, był szczęśliwy i nieszczęśliwy zarazem.
Przejechał palcem po delikatnej skórze żony,
zjeżdżając coraz niżej, kończąc na delikatnych różowych brodawkach. Zamknęła
oczy, delektując się pieszczotą, prosząc o więcej. I dostawała to, tak samo jak
wszystko inne.
Kochali się do czasu, aż woda nie była wystarczająco
zimna. Potem mokrzy przenieśli się do sypialni, gdzie kontynuowali to, co
zaczęli. Szepcząc miłe słówka, zasnęli w swoich ramionach, ogrzewając się
wzajemnie ciepłem ciał.
Jednak tuż przed snem Kate otworzyła oczy, w których
pojawiły się ponownie łzy. Wiedziała, że coś go trapi, jednak nie wiedziała, co
to takiego. Zdawała sobie sprawę z tego, że to było związane z jego
przeszłością, lecz nie miała pojęcia, że aż tak silne. I to sprawiało jej ból.
Dobrze wiedziała, że była dla niego ważna, lecz nie najważniejsza. To coś
zajmowało szczególne miejsce w jego sercu, którego nawet ona nie potrafiła
przebić. Mocniej przytuliła ciało męża, słysząc jego spokojny oddech, bicie
serca. Położyła głowę na jego piersi, kiedy ich serca biły takim samym rytmem.
"Dałabym Ci wszystko, czego pragniesz - gdybyś tylko Ty mnie
pragnął."
***
Jazda na dziesiąte piętro coraz bardziej się
wydłużała. Julia zatrzymywała się na każdym pietrze, widząc coraz to nowe twarze.
Żałowała, że nie wybrała schodów, jednak kiedy ręką przejechała po brzuchu,
zganiła się za tę myśl.
Wszyscy, którzy ją zauważali, z szacunkiem kiwali
głowami. Wiedzieli, kim jest, spoglądali na jej prawą dłoń, gdzie znajdował się
okazały brylant, pierścionek zaręczynowy od Dawida. Wspomnienie cudownych
oświadczyn mignął jej przez umysł, powodując cichy chichot, na co inni
spojrzeli się dziwnym wzrokiem. W końcu dojechała na odpowiednie piętro.
Podeszła do swojego biurka, zostawiając rzeczy. Powiesiła płaszcz na krześle,
spoglądając na biuro Dawida. Miał zebranie. Oparła się o drewno, wpatrując w
szklane drzwi, obserwując jego pracę.
W pomieszczeniu było pięć osób. Każdy miał swój dział,
swoje zainteresowania, a temu wszystkiemu dowodził ich szef. Podziwiała go za
to, że jest w stanie wszystko opanować i dążyć do coraz to widoczniejszych
efektów. Ich tygodniowy nakład przeciętnie przekraczał milion egzemplarzy, a to
oznaczało wielką odpowiedzialność. Wiele godzin pracy, setki konsultacji.
Wszyscy biegali, aby zdążyć na czas. Na tym polegała ta praca. Dziennikarstwo.
Po minie Dawida dało się stwierdzić, że był już
naprawdę zmęczony. Julia zauważyła przy jego boku Amber, nową podopieczną.
Spędzali ze sobą bardzo dużo czasu, oczywiście w redakcji. Kiedy ta dowiedziała
się, że Julia jest narzeczoną Dawida, wyraźnie nie było jej do śmiechu.
Zmartwił ją ten fakt, gdyż Amber była córką bardzo wpływowego biznesmena,
bardzo chcącego widzieć dziewczynę jako żonę Dawida. Mężczyzn łączył wspólny
interes w postaci tej gazety, której Dawid był współwłaścicielem. Narzeczony
chyba zdawał sobie z tego sprawę, bo odnosił się do podopiecznej z wyraźnym
dystansem, chciał jej pokazać, że na nic nie może liczyć, jednocześnie nie
chciał jej urazić. I udawało mu się to.
W końcu została spostrzeżona przez bruneta, który
obdarzył ją uwodzicielskim uśmiechem. Porozmawiał jeszcze trochę, wyłączył
prezentację, kończąc zebranie. Ruszyła pewnym krokiem, kiedy zaczęli wychodzić
z biura. Została jeszcze tylko Amber, jak zawsze. Wchodząc do biura, Julia od
razu znalazła się w ramionach Dawida.
- I jakie wyniki? – zapytał, nie czekając, aż wszyscy
opuszczą biuro. Julia spojrzała nad jego ramieniem, widząc, że całą sytuację
obserwowała Amber. Dawid to zauważył i odkręcił się do swojej podopiecznej. –
Coś jeszcze, Amber? – zapytał, wyraźnie dając jej do zrozumienia, że chciał
zostać sam z narzeczoną.
- Nie, już wychodzę. – Pośpiesznie spakowała swoje
rzeczy. Kiedy wychodziła, Julia zauważyła spojrzenie, jakim ją obdarowała,
oczywiście wychwyciła moment, kiedy Dawid na nią nie patrzył.
Zostali sami. Żaluzje w pomieszczeniu zostały
zasłonięte, odcinając ich od świata zewnętrznego. Starali się pamiętać, że za
drzwiami znajdowali się ludzie, jednak szczęście Dawida nie miało granic. Ręką
przyłożoną do brzucha Julii, chciał wyczuć swoje zdrowe dziecko, które już
niedługi miało zawitać na świat.