poniedziałek, 11 stycznia 2016

Rozdział 4


Kilka lat później …

Głośny hałas samochodów, kłótnie poszczególnych kierowców, z których jeden z nich przejechał na czerwonym świetle, wymuszając tym samym pierwszeństwo, powodując wypadek. Coraz większy korek denerwował prowadzących, którzy nie mieli jak przejechać. Krzyki, wrzaski nie pomagały, a wręcz przeciwnie. Sytuacja stawała się coraz bardziej napięta. Dopiero przyjazd policji uspokoił sytuację, doprowadzając wszystko do porządku. Samochody pojedynczo ruszały, ruch był coraz większy, emocje opadały. Cała sytuacja wracała do normy, ludzie przechodzili na drugą stronę ulicy, rozmawiając i dyskutując na różne tematy. Żółte samochody co chwilę przejeżdżały przez skrzyżowanie, wożąc swoich klientów na umówione spotkania. I w jednej z nich siedziała kobieta, delikatnie masując swój wyraźnie już zaokrąglony brzuch, uśmiechając się i ciesząc, że jej dziecku nic nie grozi. Wypadek, jaki miała tydzień temu, gdy poślizgnęła się na mokrej podłodze, zmartwił wszystkich, a szczególnie ją i ojca dziecka.
Teraz jechała do wydawnictwa, w którym zaczynała swoją pierwszą pracę i była umówiona na spotkanie. Czekała, aby podzielić się dobrą nowiną.

***

Dawid, ojciec jej dziecka, od dwóch miesięcy także narzeczony, jak zawsze o tej porze siedział na spotkaniu rady wydawnictwa. Spotkali się cztery lata temu, kiedy odbywała praktyki w jednej z miejscowych gazet w Nowym Jorku.
Dziennikarstwo. Nie wiadomo, dlaczego wybrała ten kierunek. Impuls, który pokierował jej życiem i był trafny. Ciężki okres miała już za sobą, zamykając definitywnie rozdział wtedy, kiedy po roku nadal nie otrzymała żadnych wiadomości o Patryku. Wtedy też musiała opuścić osoby, które zdążyła poznać przez czas, jaki przebywała w nowym domu dziecka. Kiedy zaczęła studiować, musiała znaleźć pracę, opłacając wszystkie rachunki. Dopiero teraz dowiedziała się, że wszystko kosztuje, nie ma nic za darmo. Ale jej się udało. Dostała się na praktyki, co nie było łatwe, jednak za bardzo pracowała na to, aby tak po prostu sobie odpuścić. Kiedy weszła do redakcji, zaczerpnęła powietrza. Wiedziała, że to jest to, jej życie. Całe dnie spędzała w redakcji, czytając artykuły, notując to, co mówili jej koledzy. Kątem oka widziała szefa kręcącego się po redakcji. Dopiero po dwóch tygodniach podszedł do niej i zaproponował napisanie samodzielnego tekstu. I mimo że był to temat niszczenia środowiska przed ludzką głupotę, nie poddawała się i bardzo ciężko pracowała. Spędzała wieczory w pracy, gdzie prawie wszyscy już dawno byli w domach. Jednak każdy wieczór odbywał się w towarzystwie Dawida, szefem, zamkniętym w swoim biurze, który pewnego wieczoru wyszedł z niego i przyniósł pewien smakołyk zrobiony przez jego matkę. I działo się tak coraz częściej. Wspólne wieczory w redakcji, podczas których Dawid pomagał jej, krytycznie oceniając teksty, równocześnie doradzając coraz to nowe rzeczy. Praktyki przerodziły się w półetatową pracę, zapewniając dodatkową pensję. Dni mijały, kiedy redakcja stawała się jej całym życiem, a Dawid coraz większą jego częścią. Wszystko układało się po jej myśli, kiedy dotarła do niej niepokojąca wiadomość. Dawida przenoszono. Zmartwiła się tym, chodziła smutna, zamyślona.
Przebywając na zebraniu, była zupełnie gdzie indziej. Nie uszło to uwadze Dawida, który stawał się coraz ważniejszy dla niej. Nie wiedziała, co z tym zrobić, zdawała sobie sprawę, że uczucia są skierowane tylko w jedną stronę, dlatego nie robiła sobie większych nadziei.
Odetchnęła z ulgą, kiedy Dawid zakończył zebranie, omawiając następne wydanie, nad którym właśnie toczyli dyskusję. Spojrzała na szefa, który, tak samo jak ona, patrzył się na nią. Chciała z nim porozmawiać, jednak bała się. Doświadczenia z jej życia nauczyły ją, żeby pochopnie nie okazywać swoich uczuć. Dlatego uciekła przed jego wzrokiem, praktycznie wybiegając z sali, co nie uszło uwadze innym osobom. Bo oni tylko na siebie spoglądali, rozumiejąc sytuację po tym, jak Dawid powiedział szybkie „przepraszam” i podążył za nią. Uśmiechali się, bo od dawna to widzieli i zdawali sobie sprawę, że coś wisi w powietrzu.
Otwierała kolejne drzwi, zbiegając ze schodów. Wybrała je zamiast windy, gdzie nie miałaby czym oddychać. Wydostała się na zewnątrz, biorąc głęboki wdech, sprawiając, że jej równowaga wracała do normy. Ale serce stanęło, kiedy usłyszała swoje imię.
- Julia!
Stała jak sparaliżowana, nie mogąc się ruszyć, a tym bardziej odwrócić. Czuła, że się do niej zbliża i nie miała pojęcia, co mu powiedzieć, jak wyjaśnić swoje zachowanie.
- Przepraszam, musiałam zaczerpnąć świeżego powietrza. – Poczuła oddech na swoim karku, kiedy mężczyzna oddychał szybko po biegu. Zrobiła krok do przodu, oddalając się od niego, lecz on podążył jej śladem.
- Uciekasz przede mną. – Był wyraźnie zły.
- Nieprawda, nie uciekam.
- Ależ tak – uśmiechnął się, okrążając i stając do niej przodem. – Jesteś na mnie zła, bo wyjeżdżam, tak?
Przyglądał się uważnie, czekając na jej odpowiedź. Jednak Julia nie wiedziała, co odrzec. Wyznać prawdę i znów się sparzyć? Bo to, co już minęło, zawsze zostawia jakiś ślad na naszej psychice, bliznę w naszym sercu. Dlatego bała się, uciekając przed jego wzrokiem, przed spokojnym życiem, które prawdopodobnie miałaby z nim. Stworzyłaby szczęśliwą rodzinę, urodziła trójkę dzieci, miała ogródek za domem z altanką i cotygodniowy grill z całą rodziną.
- Nie, to bardzo dobrze, że wyjeżdżasz. Cieszę się z twojego awansu. – Oczy stały się szkliste, oddech nierówny. – Po prostu będę tęsknić – zapewniła. Złapał ją mocno za ramiona i mocno potrząsnął.
- Tylko tyle? Będziesz tęsknić? Czy ty tego, Julio, nie widzisz? – zapytał. – Wszyscy się domyślają, ale ty nie. Dlaczego?
- Nie, nie rozumiem…
- Kocham cię, dlatego cały czas siedzę w milczeniu, nic nie robię, bo czekam na twój ruch. Ale ty ciągle milczysz, jakbyś broniła się przed tym, przede mną. Dlatego jeszcze bardziej mnie to denerwuje. Dlatego odpowiedz jeszcze raz, czy będziesz tylko tęsknić?
I wtedy zrobił to. Nie był wcale delikatny ani powściągliwy. Jego wargi okazywały złość, spowodowaną zachowaniem Julii, krzyczały, że nie mają już sił i błagały, o jakąkolwiek odpowiedź, bo życie w niepewności męczyło. Pojedyncza łza zostawiła ślad na jej policzku, a ciało przeszył gwałtowny wstrząs, bo wiedziała już, że wizja szczęśliwej rodziny jest realna, tylko wystarczy po nią sięgnąć.

***

Żółty, czerwony, niebieski. Sterty obrazów zwiniętych w jeden mały papier, porozrzucane po całym pomieszczeniu. Kolejny pędzel z farbą pękł na pół, kiedy artysta starał się skupić na pracy, która ostatnio nie szła najlepiej. Zmęczony całodniowym malowaniem wstał i podszedł do barku z alkoholem. Nie oszczędzał mocnych trunków, szukał ukojenia. Mimo tak odległego czasu wspomnienia napływały, a on dławił się tym, że nie mógł normalnie żyć.

"Kochać to czekać na kogoś bez względu na to czy przyjdzie czy nie."

Ze szklanką ręku wyszedł na taras, gdzie widok panoramy Manhatanu, dzielnicy biznesmenów i maklerów, tętnił życiem. A on cieszył się, że teraz jest sam. Jednak jedno spojrzenie na dłoń, gdzie lśniła złota obrączka, uświadomiło go ponownie o życiowym błędzie, jaki popełnił. Pomyślał o swojej pracy, która była jego życiem, jednak coś zakłócało tę równowagę.
Kate, sławna top modelka od roku była jego żoną. I tak jak on, miała trudne dzieciństwo, lecz nie tak brutalne jak Patryka. Wiele w życiu przeszła, jednak mimo to udało jej się spełnić swoje marzenie. W wieku siedemnastu lat jej twarz była na najlepszych okładkach gazet, została wizerunkiem różnych kosmetycznych firm, brała udział w pokazach mody. Lecz jeden niefortunny wypadek sprawił, że musiała zrezygnować z marzeń. Poważna kontuzja kolana przekreśliła jej szansę noszenia wysokich obcasów, lecz walcząc, utrzymała się na rynku. I pewnie w tym monecie była na kolejnym bankiecie, poznając nowych ludzi, robiąc to, co kochała. Przyjęcia. Błyszczała przy wszystkich, przyćmiewając swoją urodą inne kobiety. Była miła, piękna i kochana, ale co z tego?
Brakowało między nimi tego, co powinno być w każdym prawdziwym małżeństwie. Miłości.
Zrezygnowany przechylił szklankę, opróżniając zawartość. Jeszcze chwilę potrzymał ją w ręku, po czym odstawił na parapet i wszedł do środka. Wzrokiem przeczesał pomieszczenie, zapalając lampkę w sypialni. Wszystko to, co widział, dobierała Kate, on tylko płacił. Po wygraniu konkursów w czasie studiów otrzymywał setki propozycji współpracy, zlecenia obrazów. Mając już taką sumę na koncie, mógł żyć w dostatku przez kilka długich lat. Lecz on malował dalej, miał swój cel. Czekał na odpowiedni moment, wystawę, o której będą wiedzieli wszyscy, a ona na pewno to zobaczy.

Pewnie zastanawiacie się, o co chodzi?

Niczego tak nie pragnął, jak ponownego portretu „Damy w masce”.
Tak, „Dama w masce” znajdowała się w specjalnym miejscu, w jego pracowni, czekając, aż kolejne pojawią się w kolekcji. Próbował wiele razy narysować kopię, lecz nigdy nie odzwierciedlała ona tego, co oryginał. Jego kolejna wystawa była przesłaniem w jej kierunku, w której prosił ją, aby do niego wróciła ten ostatni raz. Nie wiedział, gdzie się znajduje, lecz od czego jest reklama?
Po pewnym czasie rozmyślanie przerwał odgłos otwieranych drzwi. Chwilę potem jego wzrok natrafił na Kate.
- Ciężka praca? – zapytała, przekrzywiając głowę, patrząc swoim głębokim spojrzeniem.
- Jak widać, nie wychodzi mi ostatnio.
- Chodź, musimy odpocząć - uśmiechnęła się, pokazując piękny uśmiech, na który każdy mężczyzna by się skusił.
Gorąca kąpiel w jacuzzi, zapachowe świeczki rozłożone po całej łazience stwarzały romantyczny nastrój. Nabrał małą ilość balsamu do kąpieli, rozmasowując na jej dłoniach. Opierała się o jego plecy, pokazując tym samym świetne ciało.

Czy był zadowolony?
Tak.

Czy był szczęśliwy?
Tak.

Czy był zakochany?
Nie.

"W chwili, kiedy zaczynasz zastanawiać się, czy kogoś kochasz, przestałeś go już kochać na zawsze."

I tu właśnie był problem. Patrzył na tę kobietę bawiącą się w jacuzzi, piękną i szczęśliwą, przeklinając samego siebie za to, jakim jest głupcem. Zamiast pozwolić jej odejść, dać możliwość odczucia prawdziwej miłości, trzymał ją przy sobie, jako jedyny lek na jego nieszczęście. Tak, był szczęśliwy i nieszczęśliwy zarazem.
Przejechał palcem po delikatnej skórze żony, zjeżdżając coraz niżej, kończąc na delikatnych różowych brodawkach. Zamknęła oczy, delektując się pieszczotą, prosząc o więcej. I dostawała to, tak samo jak wszystko inne.
Kochali się do czasu, aż woda nie była wystarczająco zimna. Potem mokrzy przenieśli się do sypialni, gdzie kontynuowali to, co zaczęli. Szepcząc miłe słówka, zasnęli w swoich ramionach, ogrzewając się wzajemnie ciepłem ciał.
Jednak tuż przed snem Kate otworzyła oczy, w których pojawiły się ponownie łzy. Wiedziała, że coś go trapi, jednak nie wiedziała, co to takiego. Zdawała sobie sprawę z tego, że to było związane z jego przeszłością, lecz nie miała pojęcia, że aż tak silne. I to sprawiało jej ból. Dobrze wiedziała, że była dla niego ważna, lecz nie najważniejsza. To coś zajmowało szczególne miejsce w jego sercu, którego nawet ona nie potrafiła przebić. Mocniej przytuliła ciało męża, słysząc jego spokojny oddech, bicie serca. Położyła głowę na jego piersi, kiedy ich serca biły takim samym rytmem.

"Dałabym Ci wszystko, czego pragniesz - gdybyś tylko Ty mnie pragnął."

***

Jazda na dziesiąte piętro coraz bardziej się wydłużała. Julia zatrzymywała się na każdym pietrze, widząc coraz to nowe twarze. Żałowała, że nie wybrała schodów, jednak kiedy ręką przejechała po brzuchu, zganiła się za tę myśl.
Wszyscy, którzy ją zauważali, z szacunkiem kiwali głowami. Wiedzieli, kim jest, spoglądali na jej prawą dłoń, gdzie znajdował się okazały brylant, pierścionek zaręczynowy od Dawida. Wspomnienie cudownych oświadczyn mignął jej przez umysł, powodując cichy chichot, na co inni spojrzeli się dziwnym wzrokiem. W końcu dojechała na odpowiednie piętro. Podeszła do swojego biurka, zostawiając rzeczy. Powiesiła płaszcz na krześle, spoglądając na biuro Dawida. Miał zebranie. Oparła się o drewno, wpatrując w szklane drzwi, obserwując jego pracę.
W pomieszczeniu było pięć osób. Każdy miał swój dział, swoje zainteresowania, a temu wszystkiemu dowodził ich szef. Podziwiała go za to, że jest w stanie wszystko opanować i dążyć do coraz to widoczniejszych efektów. Ich tygodniowy nakład przeciętnie przekraczał milion egzemplarzy, a to oznaczało wielką odpowiedzialność. Wiele godzin pracy, setki konsultacji. Wszyscy biegali, aby zdążyć na czas. Na tym polegała ta praca. Dziennikarstwo.
Po minie Dawida dało się stwierdzić, że był już naprawdę zmęczony. Julia zauważyła przy jego boku Amber, nową podopieczną. Spędzali ze sobą bardzo dużo czasu, oczywiście w redakcji. Kiedy ta dowiedziała się, że Julia jest narzeczoną Dawida, wyraźnie nie było jej do śmiechu. Zmartwił ją ten fakt, gdyż Amber była córką bardzo wpływowego biznesmena, bardzo chcącego widzieć dziewczynę jako żonę Dawida. Mężczyzn łączył wspólny interes w postaci tej gazety, której Dawid był współwłaścicielem. Narzeczony chyba zdawał sobie z tego sprawę, bo odnosił się do podopiecznej z wyraźnym dystansem, chciał jej pokazać, że na nic nie może liczyć, jednocześnie nie chciał jej urazić. I udawało mu się to.
W końcu została spostrzeżona przez bruneta, który obdarzył ją uwodzicielskim uśmiechem. Porozmawiał jeszcze trochę, wyłączył prezentację, kończąc zebranie. Ruszyła pewnym krokiem, kiedy zaczęli wychodzić z biura. Została jeszcze tylko Amber, jak zawsze. Wchodząc do biura, Julia od razu znalazła się w ramionach Dawida.
- I jakie wyniki? – zapytał, nie czekając, aż wszyscy opuszczą biuro. Julia spojrzała nad jego ramieniem, widząc, że całą sytuację obserwowała Amber. Dawid to zauważył i odkręcił się do swojej podopiecznej. – Coś jeszcze, Amber? – zapytał, wyraźnie dając jej do zrozumienia, że chciał zostać sam z narzeczoną.
- Nie, już wychodzę. – Pośpiesznie spakowała swoje rzeczy. Kiedy wychodziła, Julia zauważyła spojrzenie, jakim ją obdarowała, oczywiście wychwyciła moment, kiedy Dawid na nią nie patrzył.
Zostali sami. Żaluzje w pomieszczeniu zostały zasłonięte, odcinając ich od świata zewnętrznego. Starali się pamiętać, że za drzwiami znajdowali się ludzie, jednak szczęście Dawida nie miało granic. Ręką przyłożoną do brzucha Julii, chciał wyczuć swoje zdrowe dziecko, które już niedługi miało zawitać na świat.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz