piątek, 13 listopada 2015

Rozdział 1

Szesnaście lat temu w dzielnicy, gdzie rządziły narkotyki i prostytucja, miało miejsce jedno, szczególne wydarzenie. Otóż młoda kobieta, wyjątkowo niezażywająca narkotyków, urodziła piękną i zdrową dziewczynkę. Poród, chociaż ciężki i trudny, przebiegł prawidłowo, jednak matki nie udało się uratować. Zmarła, mimo że właśnie dzięki niej narodziło się nowe życie. Niespodziewany poród zaskoczył kobietę, dlatego rodziła w swoim mieszkaniu. Dopiero po jakimś czasie przyjechały odpowiednie służby wezwane przez sąsiadów.

Bez matki i ojca niemowlę trafiło do domu dziecka i dzięki dobrym warunkom, jakie tam panowały, rozwijało się prawidłowo. Zauroczyło opiekunki znajdujące się w sierocińcu, które uznały dziecko za wyjątkowo piękne, dlatego dziewczynkę nazwano Julią. Była ulubienicą wszystkich, zachowywała się nienagannie, pomagała innym. W wieku trzech lat trafiła do domu pewnego młodego małżeństwa, których dziecko, w wyniku wypadku samochodowego, zginęło, a matka została poważnie ranna.  Mimo tego że była zdrowa, nie mogła zajść w ciążę, dlatego zdecydowała się wraz z mężem na adopcję. Wybór padł na Julię, która mieszkała u nich pół roku, po czym wróciła do domu dziecka. Wszystko byłby dobrze, gdyby nie to, że Julia za bardzo przypominała zmarłą córkę młodego małżeństwa. Jej zastępcza matka nigdy nie pogodziła się ze śmiercią własnej córeczki, a widok uśmiechniętej Julii dodatkowo ją załamywał. I chociaż mąż kobiety pokochał Julię, ta musiała wrócić do sierocińca. Mimo kolejnych prób dziewczynka nie znalazła nigdzie swojego miejsca, a za dom uznawała miejsce, do którego zawsze wracała; gdzie doznawała miłości i troski od kobiet i dzieci.

Była późna jesień, suche liście leżały opadnięte z drzew, a wiatr wiał we wszystkie strony. Na placu zabaw, w miejscu teraz nieużywanym, siedziała skulona młoda dziewczyna w ciepłej kurtce i rozpuszczonych włosach, dzięki czemu wiatr tańczył i wywijał je w różne strony.

- Co ze mną będzie? – wyszeptała do siebie, tracąc już resztki nadziei na to, że kiedykolwiek znajdzie rodziców kochających ją tak, jakby kochała ją biologiczna matka.

Jednak nikt nie odpowiedział na jej pytanie. Wiatr się wzmógł, przez co szelest liści był bardziej słyszalny. Julia doskonale zdawała sobie sprawę z tego, że jutro któreś z dzieci będzie musiało ogarnąć podwórko. Dziewczyna wstała i ruszyła do wyjścia, kopiąc po drodze kamień, który pod wpływem siły uderzył w ogrodzenie. Mimo tego co tu przeżyła, kogo spotkała, brakowało jej czegoś, czego pragnęły inne dzieci. Rodziców. Głęboko wierzyła, że gdzieś tam na świecie znajdują się osoby, które na nią czekają i wiedzą, że przybędzie.

Po krótkim czasie wielkie, mosiężne drzwi otworzyły się i weszła przez nie dziewczyna, zamykając je szczelnie. Rzuciła kurtkę na wieszak, zdejmując buty i ruszyła do kuchni. Zastała tam osobę, która zawsze się tam znajdywała.

Krystyna, jedna ze starszych kobiet pracujących w sierocińcu, odkąd Julia trafiła do ich grona, zaliczała się do serdeczniejszych osób, których dzieci jeszcze bardziej kochały, kiedy dostawały pyszniejsze i obfitsze posiłki, bo Krystyna była kucharką. Bardzo kochała swój zawód i robiła to wszystko z pasją, a widząc roześmiane miny dzieciaków, kiedy dostawały na obiad naleśniki z serem, chciała karmić je do końca życia.

- Kolacja już była – zganiła Julię, udając rozdrażnioną. 

Niezrażona uwagą dziewczyna podeszła do stołu i wzięła jabłko, które następnie wytarła o ubranie i ugryzła, przeżuwając kawałki owocu. Krystyna spojrzała na nią, ale już bez surowej miny. Za dobrze znała Julię, za bardzo ją kochała, aby się na nią gniewać.

- Wystarczy mi to na kolację, ciociu – odpowiedziała, połykając kolejne porcje, na co tylko Krystyna przewróciła oczami, wiedząc, że nic już nie zmieni zachowania Julii. 

Kobieta miała dobre serce, dlatego też podeszła do kuchni i wyjęła kawałek ciasta czekoladowego przygotowanego na jutrzejszy dzień. Obejrzała się przez ramię i nawet nie zdziwiła się, kiedy Julia podglądała, co tam się znajduje. Z pełnym talerzykiem odwróciła się do dziewczyny, pokazując, co ma dla niej.
Julia pochłaniała ciasto, wcześniej zostawiając jabłko z boku, zupełnie o nim zapominając. Widząc, że wychowanka pochłonięta jest całkowicie jedzeniem, powróciła do prac kuchennych. Kiedy nuciła piosenkę, którą słyszała w radiu, usłyszała głośne skrzypnięcie otwieranych drzwi wejściowych. Kilka serwetek znajdujących się na stole, spowodowane przeciągiem, zleciało z niego. Julia, zauważając to, szybko podbiegła do niektórych z nich i zebrała je, a gdy była już przy ostatniej, jej dłoń zetknęła się z inną. Spojrzała ze zdziwieniem w górę i napotkała zielone tęczówki wpatrujące się w nią uporczywie. Znała tego chłopca starszego od siebie o dwa lata.

Patryk miał prawie osiemnaście lat i za kilka miesięcy opuszczał dom dziecka. Był jednym z niewielu, który trafił do tego sierocińca, kiedy miał dziesięć lat. I chociaż mieszkał tutaj już bardzo długo, nie zawarł z nikim przyjaźni, izolował się. Jego przeszłość pozostawała owiana tajemnicą, nie chciał o tym rozmawiać, a jedyne, co każdy wiedział to to, że nie miał rodziny. Jedna z tradycji tego domu mówiła, że każdy powinien szanować pochodzenie innych osób, nikogo nie wyśmiewać, nie obrzucać wyzwiskami. To dobre rozwiązanie, unikało się konfliktów.
Nastąpiła dziwna sytuacja, bo żadne z nich nie chciało puścić serwetki. Obydwoje zacisnęli na niej palce, dając drugiemu do zrozumienia że nie ustąpi. Julia uniosła brwi ze zdziwienia, prosząc jednocześnie, aby Patryk ustąpił, lecz on zrobił coś, co zdarzało się bardzo rzadko. Uśmiechnął się. Nikt jeszcze nie widział tego uśmiechu, przy którym cała twarz Patryka zamieniała się diametralnie. Julię ten fakt zaskoczył, bo nawet nie spostrzegła, gdy Patryk wyrwał serwetkę i podał ją Krystynie.

- Dziękuje – powiedziała kobieta, składając materiał na połowę i kładąc go do półki. Chłopak miał już odchodzić, kiedy ponownie spojrzał na Krystynę.
- Mogę jabłko? – usłyszała po chwili niepewny głos Patryka.
Uśmiech na twarzy kucharki mówił sam za siebie, a zadowolony chłopiec sięgnął po pierwsze z brzegu jabłko i schował do kieszeni. Następnie odwrócił się do Julii i podchodząc do niej, uśmiechnął się zawadiacko. Schylił się po jeszcze jedną serwetkę, którą przez przypadek upuściła. Wstał, podając jej zgubę, po czym wyciągnął rękę.
- Nazywam się Patryk, a ty jesteś Julia, tak? – zapytał, patrząc jej głęboko w oczy. Dziewczyna zarumieniła się, bo jeszcze nikt nigdy tak na nią nie patrzył.
- Tak – odpowiedziała niepewnie, podając mu dłoń, w której znajdowała się jakaś rzecz. Chłopak podał jej to i odwrócił się do Krystyny.
- Dziękuję za jabłko – krzyknął, kiedy wychodził z pomieszczenia.

Krystyna coś do niego odpowiedziała, lecz Julia nie zwracała na to uwagi. Jej myśli znajdowały się zupełnie gdzieś indziej. Gdy otworzyła dłoń, spostrzegła kawałek papieru złożonego na kilka części. Powoli, aby go nie rozerwać, rozłożyła kartkę. Zauważyła jakieś kształty, a kiedy odwróciła papier, ujrzała narysowaną postać siedzącą na ławce, której włosy rozwiewał wiejący wiatr. Obrazek był czarno biały, rysowany ręcznie i bardzo szczegółowo. Dopiero po chwili domyśliła się, że to właśnie ona znajduje się na tym obrazku. Serce zabiło jej mocniej, kiedy pomyślała sobie o tym, że ten chłopak obserwował ją i narysował portret. Ponownie spojrzała na rysunek, dostrzegając w kącie jego podpis. Przejechała palcem po rysunku, rozcierając nieznacznie czarny grafit i zostawiając ciemne cienie na palcach. Rozmyślała o różnych rzeczach, lecz chowając rysunek do kieszeni i udając się do swojego pokoju, nie zdawała sobie sprawy, że to było okazem miłości młodzieńca mieszkającego od niej kilkanaście metrów, ukrywającego to uczucie tak samo, jak swoje tajemnice.

***

Kilka dni po tym zajściu Julia nadal nie mogła spotkać Patryka. Pilnowała jego pokoju, ale chłopak wychodził bardzo rzadko, a kiedy to już nastąpiło, nigdy nie mogła zastać go samego, zawsze był w otoczeniu dzieciaków. Aktualnie siedziała na schodach, kiedy kilka dziewczyn minęło ją, zostawiając ponownie samą. Znużona czekaniem wstała i udała się schodami na dół, po czym założyła kurtkę i wyszła na dwór. Związała włosy w luźny kucyk, kierując się w typowe dla siebie miejsce. Usiadła, nie spoglądając na budynek, w którym, na pierwszym piętrze, w pokoju pewnego młodzieńca, była rysowana już kolejny raz, nawet nie zdając sobie sprawy z tego, że ten właśnie chłopak czekał na nią tak samo, jak przedtem ona czekała na niego.

***

Była już późna godzina, kiedy odrywając się od rysowania Patryk wstał wstał, rozluźniając swoje mięśnie. Zmęczenie dawało mu się we znaki. Rysował kilka godzin. Było to trochę męczące, gdyż szkicował z pamięci. Julia, gdy posiedziała trochę na zewnątrz, szybko schowała się do budynku. Pozostała mu tylko pamięć o niej, dlatego chcąc skończyć rysunek, tak jak inne, korzystał ze wspomnień, jakie podsuwała mu głowa. Pracował bez przerwy, nie zdając sobie sprawy z tego, ile czasu to wszystko pochłonęło. Za oknem świtało, a pierwsze promienie słońca ujrzały światło dzienne.
Patryk zgasił lampkę znajdującą się na biurku i podchodząc do szafki, wyjął ręcznik kąpielowy. Przewieszając sobie go przez ramię, otworzył drzwi i wyszedł z pokoju. W korytarzu panowała ciemność, lecz dzięki małym lampkom pod sufitem, dawało się dojść do łazienki. Ruszył, podchodząc do schodów prowadzących na dół i piętro. Szedł prosto, lecz kiedy przechodził, spostrzegł nieznaczny cień na schodach. Przyjrzał się uważnie i rozpoznał postać. Skulona, oparta o barierkę Julia mruczała coś przez sen. Patryk podszedł do niej cicho, kucając i przyglądając się jej twarzy. Była zmęczona, a pozycja, w jakiej się znajdowała, nie należała do najwygodniejszych. Nie chciał jej obudzić, nie chciał z nią teraz rozmawiać... Po cichu, aby nie zburzyć tej harmonii, wrócił do pokoju. Chwilę potem pojawił się z kocem, którym okrył delikatnie Julię. Odgarnął pojedynczy kosmyk włosów, chowając go za jej ucho. Uśmiechnął się do siebie, bo wiedział, że czekała na niego i szukała wszelkich sposobności, aby się z nim spotkać. I postanowił jedną rzecz: że nie będzie jej już dłużej trzymał w niepewności.

***

Początek zimy. Drzewa pozbawione liści, silny wiatr oraz pierwsze płatki śniegu sprawiały, że człowiek stawał się ponury. I w takim nastroju była właśnie jedna z dziewczyn. Chociaż trwała sobota, jeden z dni tygodnia, kiedy Julia nie miała nic do robienia, dzień zdawał się szczególny. Właśnie dziś kończyła szesnaście lat. Dokładnie wiedziała, co się stanie za kilka godzin. Kiedy zejdzie na kolację, na stole będzie czekał na nią tort oraz zapalone świeczki oznaczające, że zostały jej jeszcze dwa lata, żeby móc tu mieszkać, a potem własne, samodzielne życie.
Zebrawszy się w sobie, wstała i udała się do łazienki. Szybki, zimny prysznic nieco ją obudził, poprawiając nieznacznie nastrój. Po powrocie do pokoju otworzyła szafkę, wyjmując jedne z nowszych spodni oraz białą bluzkę, którą nosiła odświętnie. Włosy delikatnie rozczesała, puszczając je swobodnie, a te opadły na ramiona. Bluzka, choć skromna, była delikatnie wydekoltowana, eksponując nieznacznie wdzięki. Uśmiechnęła się do swojego odbicia w lustrze.

- Czy to aby na pewno ja? – zapytała samą siebie.

Z uśmiechem na twarzy otworzyła drzwi, pod którymi znalazła małe, czerwone pudełko przewiązanie zieloną wstążką. Uśmiechnęła się, myśląc, że to pewnie jedna z koleżanek zostawiła prezent. Pochyliła się i wzięła opakowanie do ręki. Kiedy rozejrzała się po korytarzu, nikogo nie zastała, co wydawało jej się bardzo dziwne. Pozostało tylko otworzyć prezent. Delikatny materiał łaskotał dłonie, a rozwiązana wstążka ześliznęła się na podłogę. Nie podniosła jej od razu, najpierw chciała się dowidzieć, co takiego się tam znajduje. Nie mogła uwierzyć w to, co zobaczyła. Gdy zdjęła górną część pudełka, spostrzegła kawałek papieru złożonego na kilka części. Wiedziała, co ją czeka. Mogła się domyślać. Wyjmując kartkę i rozkładając ją, ujrzała siebie w czarnej sukni, patrzącą w jakimś kierunku. Zachwyciła się swoją postacią, choć wątpiła, czy aby na pewno to ona. Była piękna, a ubranie, w którym się znajdowała, idealnie do niej pasowało. Suknia wiązana na szyję, sięgająca do kostek, choć może trochę za szczupła, w niektórych miejscach za bardzo obcisła. Ta kobieta zdawała się inna, wolna. Julia zarumieniła się na myśl, że też chciałaby taka być. Miałaby poczucie godności i czułaby się piękna, czego jej brakowało. Kiedy złożyła kartkę, ponownie powędrowała myślami do autora tego rysunku. Już od jakiegoś czasu była nim zafascynowała i chociaż każdy by pomyślał, że to młodzieńcza miłość, ona uważała inaczej. I możliwe że miała rację, dlatego musiała się upewnić, co do swoich uczuć. Schowała rysunek do pudełka i udała się na śniadanie. Schodziła powoli, ześlizgując powoli dłoń po barierce, jednocześnie rozglądając się, czy aby nie spotka gdzieś swojego malarza, lecz nikogo nie ujrzała.
Weszła do stołówki, wzięła kilka kanapek i usiadła przy jednym z pustych stolików. Rozejrzała się dookoła, jednak nie spostrzegła nikogo ze znajomych. W większości znajdowały się tam dzieciaki o wiele od niej młodsze. Położyła pudełko na stole i zaczęła jeść pierwszą kanapkę. Kiedy była już przy trzeciej, do stołówki weszła postać, o której myślała przez ostatnią godzinę. Ona, jak i on, spostrzegła go, lecz szybko opuściła wzrok, czując się obserwowaną. Kontynuowała jedzenie, kiedy popijając ciepłą herbatą, usłyszała, że krzesło naprzeciwko jej siedzenia zostało odsunięte, a na jego miejsce usiadł Patryk z niepewną miną.

- Mogę? – zapytał nieśmiało.

Julia spojrzała na niego i, chociaż zmieszana oraz zakłopotana całą sytuacją odpowiedziała ciche „tak”, powróciła do posiłku. Przez kolejne minuty jedli w milczeniu, każde delektując się swoją kanapką, rozmyślając o sobie nawzajem, nie wiedząc nawet, że każde z nich modliło się, aby to właśnie ta druga osoba zaczęła rozmowę. Pojedyncze, przelotne spojrzenia świadczyły o tym, że nie wiedzą, co mają powiedzieć. W końcu, kiedy na talerzykach i w szklankach nic nie zostało, Patryk spojrzał na Julię, przerywając milczenie.

- Wszystkiego najlepszego – wyszeptał, przypatrując się uważnie jej oczom, które po usłyszeniu jego głosu skierowały się na niego.

- Dziękuję – powiedziała speszona, bo tylko to jej przyszło na myśl.

Chłopak, mając nadzieję, że rozmowa się rozwinie, nadal wpatrywał się w nią, myśląc o tym, jak nawiązać lepszy kontakt. Wcale nie zraził się tym, że nic nie mówiła, postanowił działać.

- Mam tylko nadzieję, że ci się podobało. – Nie poddawał się.

- Było … piękne, dziękuję. – Spojrzała na niego. – Nie musiałeś tego robić. Przecież – kontynuowała – my się wcale nie znamy, niedługo nas opuszczasz, więc dlaczego dopiero teraz mnie narysowałeś?

Nie odpowiadał przez jakiś czas, bał się jej reakcji, bo być może mogłaby się przestraszyć, uciec, a on pozostałby z niczym.

- Narysowałem cię… już wcześniej – wyszeptał. Julia spojrzała na niego zdziwiona, kiedy marszcząc brwi, przechyliła lekko głowę w bok, wpatrując się w Patryka.

- Wcześniej? Gdzie?

- Pierwszy raz narysowałem cię kilka lat temu, na placu, które idealnie widać z mojego okna. Często tam przychodziłaś, ale niestety nie pozostawałaś długo, dlatego nigdy jeszcze nie udało mi się od razu skończyć obrazka.

- Więc jak potem skończyłeś? – zaciekawiła się.

- Z pamięci – odpowiedział. – Wszystko to: obrazy, twój uśmiech i otoczenie miałem w głowie. Potrzebowałem tylko kilku godzin na zakończenie.

- Kilku godzin? Przecież to bardzo dużo czasu. – Szok pojawił się na jej twarzy. – Ile masz tych obrazków?

- Kilka… naście – powiedział, opuszczając głowę w dół, unikając wzroku.

Fakt ten zadziwił dziewczynę, ale jednocześnie zrobiło jej się miło na samą myśl, że on chce ją rysować. A te portrety bardzo jej się podobały. Ciekawa była tylko tego, dlaczego ją rysuje, ale zdawała sobie sprawę, że na takie pytania przyjdzie jeszcze czas. Dziś miała urodziny, dlatego chciała coś zrobić i chociaż wstydziła się tego strasznie, zapytała:

- Rysujesz normalne portrety? – zarumieniła się, kiedy na nią spojrzał, nie wiedząc, o co chodzi. – No wiesz, takie kiedy masz modelkę, która ci pozuje. - Opuściła głowę zawstydzona swoim pytaniem, lecz nie powinna, bo jemu się to podobało.

- Nie robiłem jeszcze, ale zawsze mogę zacząć – odparł, a kiedy Julia podniosła na niego wzrok, wiedziała, że dał jej możliwość wyboru, aby sama się zdecydowała na ten krok.

- Ile trwałoby takie pozowanie?

- Myślę, że parę godzin – mówił, analizując coś w głowie. – Cztery, może pięć, to zależy, jaka będzie z tą osobą współpraca.

Czekał, aż będzie pytać dalej i miał nadzieję, że w końcu poprosi go o ten portret, ale chyba zrozumiał, że dla niej jest to bardziej wstydliwe niż przypuszczał. Nachylił się nad stołem, przybliżając się, jednocześnie delektując się zapachem jej delikatnych, przypominających zapach kwiatów, perfum.

- Julio, czy mam zrobić ci portret? – Kiedy zadał to pytanie, usłyszał, że delikatnie wypuściła powietrze z płuc, jednocześnie odczuwając ogromną ulgę.

- Tak, jeśli zechcesz – odpowiedziała, patrząc mu prosto w oczy.

I chociaż cieszyła się z tego powodu, z własnego portretu, nie zdawała sobie sprawy, jak cieszył się Patryk, bo w końcu będzie miał to, na czym mu tak bardzo zależało. Portret anioła.

***

Była już późna godzina, wszyscy już spali z wyjątkiem dwóch osób, z których jedna szykowała się do wyjścia z pokoju, druga zaś sprzątała pomieszczenie, czekając na przyjście gościa. Obydwoje się bali. Zakłopotani lękali się tego, co przyniosą kolejne godziny. Jednak nie zdawali sobie sprawy, że rytm ich serc bije podobnie, a to świadczyło tylko o tym, że czuli to samo, chociaż nie wyznali sobie żadnych uczuć. Coś tak pięknego rodziło się w niej, powoli i nieznacznie, gdzie u niego to było coś pewnego i mocnego. Odczuwał to już od jakiegoś czasu.
Lekki trzask zamykanych drzwi, niepewne pukanie do następnych, kiedy Julia weszła do małego pokoju, oświetlonego tylko jedną, białą lampką.

- Cześć – przywitała się nieśmiało.

Stanął naprzeciwko niej, przechylając głowę i przyglądając się dziewczynie. Po pewnym czasie podszedł i rękami rozpuścił włosy, dotychczas związane w luźny warkocz. Dłońmi wychwycił poszczególne kosmyki, chowając jej za ucho i układając tak, że wszystkie spływały na jedną stronę.

- Cześć – odpowiedział z uśmiechem, łapiąc ją za rękę i prowadząc do środka pokoju. Dziewczyna nie zabrała dłoni, tylko uśmiechnęła się, delektując dotykiem, podobnie jak on.

Poprowadził ją do łóżka, gdzie usiadła i czekała, aż on znajdzie się naprzeciwko niej. Podziwiała jego ruchy, kiedy przygotowywał narzędzia, siadając na krzesełku, skąd miał  idealny widok na swoją modelkę. Kiedy spostrzegła, że jest już gotowy, sama zaczęła się zastanawiać nad ułożeniem ciała. Zauważyła małe poduszki. Zdawały się idealne, żeby się na nich podpierać. Podłożyła je pod głowę. Rozsunęła bluzkę, pod którą znajdowała się inna, z krótkim rękawem. Rozłożyła się na łóżku, kładąc na prawym boku, idealnie dostosowując się do swojej fryzury, bo włosy, które on sam ułożył, spływały teraz delikatnie po jej ciele.

Skończywszy, Patryk wstał podchodząc do niej, delikatnie zmieniając ułożenie Julii.

- Połóż rękę tutaj. – Wskazał na swoje kolana. – Drugą zaś przyłóż sobie do twarzy. – Posłuchała go. 


– A teraz delikatnie dotknij swojego policzka, o tak.


 Zadowolony z jej wyglądu, powoli wycofywał się, siadając na swoje miejsce.

- Gotowa? – zapytał, kiedy rozsiadł się wygodnie na krzesełku. Odpowiedziała skinieniem, na co on uśmiechnął się i rozpoczął swoją pracę.

Leżała tam już jakiś czas, zupełnie nie zmieniając pozycji, przypatrując się jego pracy. Co chwilę spoglądał na nią, jej ciało, rysując szczegóły. I tak jak się umówili, rysował ją w innym ubraniu niż miała na sobie. Zamiast zwykłego podkoszulka miała na sobie elegancką, czarną suknię z odkrytymi ramionami, z których spływały lekko kręcone włosy Julii. Portret nieznacznie różnił się od modelki, jednak twarz i pozycja pozostały niezmienione. Malarz szczególną uwagę zwrócił na miejsce, w którym dziewczyna dotykała swojego policzka. Moment niebywale dla niego piękny, kiedy dłoń nieznacznie opadła, przejeżdżając po gładkiej cerze. Starał się wszystko narysować, oddać całego siebie w wykonywaną pracę, bo nie wiedział, czy kiedykolwiek będzie miał okazję powtórzyć taki moment. Jednak coś go dekoncentrowało. Julia ciągle na niego patrzyła, przyglądała mu się, wyłapując każdy ruch, każde muśnięcie po płótnie, jednocześnie w głowie miała mętlik myśli przepływających przez jej umysł, bo coraz bardziej zakochiwała się w tym chłopaku, nie mając zupełnie świadomości, jak mocne stawało się to uczucie w tak krótkim czasie.
Po skończonej pracy, kiedy było już dawno po północy, Patryk odłożył swoje narzędzia i wstał, przeciągając się, a następnie podszedł do Julii, podając jej swoją dłoń, pomagając wstać. Dziewczyna podniosła się, skręcając swoją szyję w różne strony, odczuwając przy tym znaczną ulgę.

- Wszystko w porządku? – zmartwił się, widząc jej minę.

- Tak, po prostu jestem trochę zmęczona. – Dotknęła swojej szyi, masując ją delikatnie, a następnie spojrzała na obraz. – Mogę zobaczyć? – zapytała, zakładając bluzę. Ciągle trzymali się za ręce  i żadne z nich nie chciało puścić.

- Chciałbym jeszcze to ładnie wykończyć, jeśli pozwolisz oczywiście. Jutro bym ci dał, zgadzasz się? – zaproponował.

Dziewczyna skinęła głową, jednocześnie rozłączając ich ręce. Stali tak nadal, czekając na jakikolwiek ruch drugiej osoby, jednak żadne się nie odezwało. Można byłoby pomyśleć, że delektowali się swoją obecnością. Dziewczyna odsunęła się od niego, przerywając to wszystko. Podeszła do drzwi i trzymając rękę na klamce, odwróciła się w stronę chłopaka, jednocześnie dostrzegając, że on ciągle wpatrywał się w jej twarz.

- Dobranoc. – Usłyszała dźwięk wydobywający się własnych ust, chociaż tak naprawdę nie chciała się żegnać.

- Dobranoc – odpowiedział chłopak, patrząc, jak drzwi się za nią zamykały, nie wiedząc, że dziewczyna po wejściu do swojego pokoju oparła się o ścianę i rozmyślała o tej nocy.

1 komentarz:

  1. Ten początek... O tym niespodziewanym porodzie i rodzeniu napisalabym najpierw, a potem ten początek.
    Ogólnie nie jest źle... Ale... Moglabys poszukac lub zamowic szsblon, zrób strony z postaciami i opisem bloga, z linkami i przede wszystkim pozgłaszaj się do różnych spisowni blogowych. To pomoże ci zdobyć czytelników 😉 powodzenia w pisaniu!

    OdpowiedzUsuń